Kontrast oraz wielkość czcionki

Kamery Online

Kalendarz Wydarzeń

Ciekawostki historyczne – mity i legendy minionych czasów

Data wydarzenia: 2020-06-26
Miejsce: .
Organizator: .
Kontakt: .
Udział: Bezpłatny

Wielki mistrz Jakub de Molay wychodził z wieży paryskiego pałacu Tempie tylko wtedy, gdy prowadzono go przed oblicze komisji śledczej. Nie mógł uwierzyć, że przed kilku laty sam kazał tą wieżę.Tym razem czuł, że już nigdy więcej jej nie zobaczy. Z zamyślenia wyrwało go wycie psa. Wozy z braćmi ruszyły w kierunku tłumu, który zamilkł na ich widok. Wychudzeni i brodaci starcy, otoczeni zbrojnymi, zmierzali ku katedrze Notre Damę, gdzie mieli wysłuchać ostatecznego wyroku.

Pod sklepieniem katedry w Troyes, rozjaśnionym blaskiem świec, 13 stycznia 1128 roku rozpoczął obrady synod. Z ogromną zręczno­ścią Hugo przedstawił obyczaje zakonu templariu­szy, ukazując jego znaczenie i użyteczność w Ziemi Świętej. Wprawdzie głównym zadaniem rycerzy mia­ło być zbrojne nawracanie innowierców, lecz podczas obrad mówiono także o konieczności ochrony piel­grzymów przybywających do Grobu Pańskiego.

Nad powodzeniem przedsięwzięcia czuwał jeden z ojców synodu, Bernard, opat klasztoru w Clairvaux. Tak naprawdę to właśnie on przewodził obradom, których głównym celem stało się zatwierdzenie Re­guły Ubogich Rycerzy Chrystusa. Synod wyraził zgodę i tym samym powołał do życia zakon o rewolucyjnej regule. Jego członkowie mieli wieść mnisi żywot, pełniąc jedno­cześnie służbę zbrojną, opartą na typowym rycer­ski kodeksie honorowym. Prędko okazało się, że zarówno Ko­ściół, jak i sami bracia zaczęli zastanawiać się, czy za­bijanie ludzi, nawet mahometan, spodoba się Panu Bogu.Wątpliwości szybko rozwiał św. Bernard, który w rok po synodzie napisał dzieło pt. Pochwała nowego rycerstwa. Ten wpływowy opat zgrabnie usprawiedliwił „świętą wojnę”, twierdząc, że jest ona słuszna i bez­grzeszna tylko wtedy, gdy prowadzą ją żołnierze za­konni.

Popularność templariuszy wśród pa­rów Francji gwałtownie wzrosła, stając się przyczyną i zaczątkiem ich legendarnych bogactw. Odtąd bo­wiem donacje na rzecz Braci Świątyni Salomona po­sypały się jak z rogu obfitości. Bezpośrednio po sy­nodzie Hugo de Payns i jego towarzysze rozjechali się po Europie, aby odbierać dobra ziemskie przekazy­wane ich nowo powstałemu zakonowi.

Hugo de Payns szybko rozpropagował ideę wal­czącego bractwa, a jego rycerze i donatorzy rozpoczę­li rekrutację w całej Europie, odnosząc spodziewane sukcesy. Templariusze, w przeciwieństwie do Krzyża­ków, mieli w swoich szeregach międzynarodowe to­warzystwa. Wymagało to wprowadzenia nadludzkiej wprost dyscypliny. Niezwykła karność, waleczność i skłonność do wyrzeczeń dawały braciom poczucie przynależności do wyjątkowej grupy, zaś nowoczes­na technika wojskowa zapewniała im zdecydowaną przewagę na polu bitwy. Podobnie jak inne elitarne bractwa, byli społecznością zhierarchizowaną, a po­słuszeństwo wobec władz zakonnych gwarantowała przysięga składana przez postulantów. Właśnie ta­jemnicze okoliczności, które miały towarzyszyć uroczystości przyrzeczenia, stały się później przedmiotem spekulacji dworu króla Francji Filipa IV Pięknego oraz Świętej Inkwizycji. Zaczęli zabie­gać o dalsze przywileje dla zgromadzenia, rezulta­tem tego była bulla papieża Innocentego II Omnedatum optimum z 1139 roku. Zgodnie z tym dokumentem zakonnicy od tej pory podlegali bezpośrednio papie­żowi, z pominięciem jakiejkolwiek hierarchii świec­kiej i duchownej. Następni papieże nadawali Ubogim Rycerzom dalsze przywileje, obdarzając ich niemal całkowitą autonomią.

Templariusze odwdzięczyli się Stolicy Apostolskiej bezwzględnym posłuszeństwem i lojalnością. Paradok­salnie ich wierna postawa przyczyniła się do upadku i demoralizacji zgromadzenia. Otóż w 1228 roku ce­sarz niemiecki Fryderyk II zorganizował krucjatę. Skłó­cony z nim papież Grzegorz IX zakazał templariuszom udziału w tej wyprawie, podważając w ten sposób sens istnienia zakonu—po raz pierwszy w jego historii bracia nie mogli wziąć udziału w krucjacie. Odtąd coraz czę­ściej siedzieli bezczynnie w swoich potężnych twier­dzach, nudząc się i knując intrygi.

Osiągnęli w tym czasie apogeum swojej potęgi. Byli rodzajem bogatego i wpływowego imperium, choć już powoli tracili kolejne terytoria w Ziemi Świętej. Kiedy cesarz Fryderyk II przeniósł do Jerozo­limy europejskie niesnaski, tamtejsze zakony bez tru­du zajęły pozycję neutralną. Templariusze, niezależ­ni politycznie i finansowo, pozostający w swoich potężnych fortyfikacjach, nie czuli respektu przed władcami Europy. Zawierali traktaty z innowiercami, nawet wbrew intencjom francuskich królów.

Podczas gdy Królestwo Jerozolimskie coraz bar­dziej się kurczyło, zakonnicy prowadzili działalność finansową zakrojoną na gigantyczną skalę. Do końca XIII wieku w dwóch największych domach bankowych templariuszy - w Paryżu i Londynie - dokonywano skomplikowanych transakcji, obracając pieniędzmi monarchów, arystokratów i kościelnych hierarchów. Taka działalność gwarantowała nie tylko zyski, ale też niesłychane wpływy polityczne. Powierzane im kosz­towności i pieniądze były doskonale strzeżone w ich europejskich twierdzach zakonnych oraz ufortyfikowanych klasztorach.

Nietrudno sobie wyobrazić, jakie emocje wzbudzi­li bogaci, dumni i egzotyczni rycerze z Ziemi Świętej. Ich niesłabnąca pozycja poli­tyczna budziła coraz większą zawiść, a nadzór nad skarbcem królewskim Francji rodził nieufność dwo­ru. Byli władczy i zarozumiali, czym wywoływali nie­nawiść możnych, a ich tajemniczość i obce Francu­zom obyczaje powodowały zaciekawienie paryżan.

Filip IV Piękny, władca zmierzający ku absoluty­zmowi, nie mógł pozwolić, aby we Francji istniała tak niezależna organizacja, jak Bracia Świątyni Salo­mona. Obawiał się, że stworzą oni państwo w państwie. Nie potrzebował templariuszy, ale ich pieniędzy. Skarb królestwa świecił pustkami, Francja prowadzi­ła kosztowne wojny, rozrastała się też machina urzęd­nicza. Król nie mógł jednak nic braciom zarzucić, aż w końcu zdecydował się oskarżyć ich o... herezję. Liczył na poparcie słabego i kapryśnego papieża Kle­mensa V,  który był przymusowym gościem Francji, zależnym od króla.

Doradcy Filipa IV nadali plotkom de Floryana bieg prawny. Nad wszystkim czuwał Wilhelm de No- garet, świeżo upieczony strażnik pieczęci. Rozkaz aresztowania wydał wielki inkwizytor Francji Wil­helm z Paryża, spowiednik i przyjaciel króla.

W piątek 13 października 1307 roku przeprowa­dzono perfekcyjną akcję: aresztowano templariuszy we wszystkich zakątkach kraju. Rycerze się nie broni­li. Sam Nogaret otoczył twierdzę Tempie w Paryżu, by uwięzić Jakuba de Molaya. 12 października 1307 roku Filip IV potraktował go jak najbliższego krewne­go, każąc nieść całun na pogrzebie królewskiej brato­wej. Czy wielki mistrz spodziewał się, że następnego dnia zakują go w łańcuchy i wraz z innymi braćmi wrzucą do lochów, oskarżając o potworne praktyki?

Król wyjaśniał powody aresztowań w depeszach rozsyłanych do urzędników biorących udział w ob­ławie, pisząc: „...są podejrzani o wyparcie się Chry­stusa, opluwanie krzyża, wykonywanie obscenicznych gestów podczas ceremonii przyjmowania do zakonu”. Bracia mieli też oddawać się bałwochwalstwu i prakty­kom homoseksualnym, surowo karanym w tamtych czasach. Templariusze przyznali się do wszystkiego.

Dalszych kilka lat to czas przesłuchań znaczonych torturami, procesami i egzekucjami. Kiedy w maju 1310 roku około 600 braci zagroziło odwołaniem ze­znań, arcybiskup Filip de Marigny skazał 54 z nich na śmierć, jako odstępców od wiary. Zostali żywcem spaleni. Wielu braci zmarło podczas przesłuchań, nie wytrzymując tortur. Stosowano coraz to nowe intrygi, a między królem i papieżem trwała rywalizacja o ma­jątek zakonu. Kiedy Klemens V w 1311 roku zwołał so­bór do Vienne, Filip IV zarządził obrady stanów gene­ralnych w nieopodal położonym Lyonie, by móc wpływać na soborowe decyzje. Jedna z nich dotyczyła kasaty zakonu templariuszy i przepadku ich mienia na rzecz joannitów. Filip IV Piękny zawiódł się na papieżu, który za­brał mu lwią część majątku templariu­szy a na dodatek zastrzegł sobie prawo do sądu nad dostojnikami zakonu.

18 marca 1314 roku komisją kardy­nalska skazała ich na dożywotnie wię­zienie. Podczas publicznego ogłaszania wyroku w Notre Damę Jakub de Molay i Galfryd de Charnay zaskoczyli inkwi­zytorów — zaprotestowali przeciwko de­cyzji komisji. Wielki mistrz wołał, że herezje, zbrodnie i inne praktyki przy­pisywane zakonowi były fałszem, a do nieprawdziwych zeznań zmusiły go na­mowy papieża i króla oraz strach przed torturami. Tego samego wieczoru król rozkazał spalić żywcem obu dostojników wraz z 37 innymi brać­mi na Wyspie Żydowskiej na Sekwanie.

Spektakularny koniec procesu wy­wołał obawy króla. Jakub de Molay za­imponował tłumowi swoim odważnym wystąpieniem. Filip IV bał się, że lud odwróci się od niego, a egzekucja wywoła zamieszki. Mylił się - tragiczne widowi­sko przyciągnęło tłumy paryżan. Kiedy na stosie ustawiono Jakuba de Molayai prowincjała Normandii, w hańbiących mitrach heretyków, zaległa grobowa cisza. Kat podłożył ogień. Płomienie sięgnęły najpierw Galfryda de Charnaya, okrywając jego postać dymem. Ludzie mdleli, wy­miotowali, słychać było krzyk kobiet i płacz dzieci. Płomienie uparcie omijały wielkiego mistrza. Król niecierpliwił się. Nagle Jakub de Molay, stając wogniu, rzucił klątwę na papieża Klemensa, rycerza Wilhel­ma i króla Filipa, wzywając ich przed sąd boży. Trzej dostojnicy zmarli w tragicznych okolicznościach jesz­cze tego samego roku, a anatema wielkiego mistrza dosięgła następne pokolenie: synowie króla zmarli bez­potomnie. Nastąpił kres rządów dynastii Kapetyngów, a pamięć o bogactwach i tajemnicach templa­riuszy przetrwała kilka wieków.

 


dodaj do mojego kalendarza google lista wydarzeń