Kontrast oraz wielkość czcionki

Kamery Online

Aktualności

Nowa Dęba - ojczyzna polskiej bombki choinkowej

27-12-2019
Widok na zalew w Nowej Dębie Układ architektoniczny starej... Ulica Leśna - dawne osiedle... Eksponaty w Muzeum Bombki... Muzeum Bombki Choinkowej Muzeum Bombki Choinkowej Muzeum Bombki Choinkowej -... Rozalin - to tutaj w budynku... Alfredówka - miejscowość z...

     Pędząc trasą z Warszawy na południowy-wschód, kierowcy rzadko zauważają niepozorną, schowaną pośród drzew miejscowość o dendrologicznej nazwie. A szkoda, bo mogliby tu i dobrze zjeść, i zachwycić się architekturą. A do tego to jedna z tych miejscowości, w których święta trwają cały rok!

 

NAZWA: Nowa Dęba

ISTNIEJE OD: Początki miejscowości sięgają XVII wieku, jednak jako współczesna osada Nowa Dęba ściśle związana jest z powstaniem Centralnego Okręgu Przemysłowego. Prawa Miejskie otrzymała w 1961.

LOKALIZACJA: województwo Podkarpackie, Puszcza Sandomierska

ZNAKI SZCZEGÓLNE: Położona w Puszczy Sandomierskiej miejscowość na trasie Warszawa - Rzeszów. Od razu za głównymi ulicami znajduje się leśny poligon. Cała miejscowość zanurzona jest w drzewach - w tym dębach bezszypułkowych. Starsza część miasta przypomina architektonicznie trochę Gdynię, trochę Nową Hutę - powstała bowiem na najlepszych modernistycznych wzorcach.

 

***

Polskie bombki robią karierę w Ameryce

     Czy jest w Polsce takie miejsce, które pachnie Gwiazdką i Bożym Narodzeniem nawet w sierpniu? Jest! To Muzeum Bombki Choinkowej w Nowej Dębie - tam przez cały rok już na wejściu poczujecie zapach pierniczków i usłyszycie kolędy. A w środku zobaczycie paradnie przybrane choinki w stylach polskim, norweskim czy staroangielskim, przekonacie się także, jak dmucha się bombki, a także jak piękne i bogate mogą być te choinkowe ozdoby. Przy okazji możecie też zrobić bombkowe zakupy w muzealnym sklepiku.  

 

     Wycieczki zachwyconych dzieciaków i całkiem już dorosłych osób wysypują się tu z autokarów przez cały rok, a przed Świętami Bożego Narodzenia dołącza do nich tłum jadący konkretnie po bombki. Od tych w tradycyjnym kształcie kuli, po nostalgiczne grzybki, czy te, z których firma Biliński słynie: superstrojne i trudne do wydmuchania oraz ozdobienia, w Ameryce zwane "polską bombką choinkową". Wyrabia się je tu na zamówienie dla najsłynniejszych, amerykańskich, luksusowych domów towarowych, jak choćby Bloomingdale's czy Macy's. 

 

     To, jakie mogą przybrać kształty, trudno jest ogarnąć umysłem: motywy świąteczne występują bowiem w tysiącach wariacji. Dzięki eksportowi do Stanów znajdziecie wśród nich i meksykańskie czaszki, i halloweenowe potwory. Są też jajeczka Faberge, scenki rodzajowe, pojazdy, gąsienice, rozmaite zwierzaczki i kwiaty, aż w końcu moje ulubione - babeczki i makaroniki. Wszystkie projektuje właściciel, Janusz Biliński, który po muzeum i fabryce porusza się seagweyem. Jest też kolekcjonerem bombek - zarówno produkowanych przez innych znanych wytwórców, jak i tych historycznych.

 

Tam, gdzie Gdynia spotyka się z Nową Hutą

     Muzeum Bombki Choinkowej mieści się przy jednostce wojskowej i poligonie, z których Nowa Dęba słynie. Niestety, zwiedzać ich nie można. Oprócz nich większość miejscowych zabytków jest jednak dostępna dla każdego. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie je znaleźć.

Musicie koniecznie zobaczyć mój ukochany unikat: przedwojenną, błękitną trampolinę w kształcie gwizdka na terenie starych odkrytych basenów. Przywodzi na myśl przedwojenne filmy, na których piękne panie w kwiecistych czepkach i mocno zabudowanych strojach kąpielowych dzielnie krzewiły kulturę fizyczną. Skąd tam taka piękna skocznia? Nowa Dęba należała kiedyś do Centralnego Okręgu Przemysłowego, stąd w mieście owa porządna, przedwojenna architektura - niektórym nasuwająca na myśl Gdynię, niektórym Nową Hutę.

Unikatem jest również willa, która była przeznaczona dla przedwojennego kierownika nowodębskiej Wytwórni Amunicji nr 3 - podpułkownika Jana Szypowskiego, a dziś jest świetlicą szkolną. Nawiązuje do najlepszych wzorców modernistycznych, z zaokrąglonym ogrodem zimowym i cegłą klinkierową. Willa przez niektórych zwana jest "białą", a właściwie przez wszystkich w mieście "paulusówką". Skąd takie określenie? Według legendy podczas niemieckich ćwiczeń na poligonie tuż przed operacją "Barbarossa" i kampanią stalingradzką gościć miał w niej feldmarszałek Friedrich von Paulus. I choć żadne dokumenty historyczne tego nie potwierdzają, "paulusówki" nie da się wymazać z nowodębskiego żargonu. Zwłaszcza że nawet teraz znaleźliby się świadkowie, którzy niemieckiego generała w willi widzieli…  

 

     Podobnie jak owa willa, modernistycznie szlachetna jest wieża ciśnień, która znajduje się w lesie. To nasza ulubiona architektoniczna perełka, której wizerunek miłośnicy Nowej Dęby noszą dumnie na T-shirtach. Mnie jednak najbardziej zachwycają po prostu bloki... Te kwadratowe, ukryte w podwórkach przy ulicy Jana Pawła II (niegdyś Świerczewskiego) potrafią mieć niebywałe galerie ze świetlikami w środku (trzeba grzecznie zadzwonić domofonem, mieszkańcy na pewno wpuszczą). Wielbicieli modernizmu - takich jak ja - szczególnie podniecają pamiętające lata 20. XX wieku wyślizgane poręcze na klatkach schodowych oraz nadal obecne w niektórych mieszkaniach oryginalne płytki z lat 20. - szachownice i tzw. gorseciki (tak bardzo doceniane w Gdyni!).

     Ciekawe są też bloki robotnicze przy ulicy Mickiewicza, osiedle bliźniaczych domków dla majstrów przy ulicy Leśnej, wille kierownicze oraz bloki dla inżynierów i urzędników w obecnym centrum miasta. Warto też popatrzeć na - dla nas oczywiste, a przecież szlachetne w bryle i zabytkowe - szpital, szkołę i przedszkole w byłym oficerskim kasynie (i westchnąć nad niegdysiejszym życiem towarzyskim - ech, kasyno!) czy zabudowania wokoło basenu, w tym zniszczony, ale piękny industrialny mostek. Wszystkie te obiekty należą do Szlaku Centralnego Okręgu Przemysłowego przygotowanego przez Podkarpacką Regionalną Organizację Turystyczną.

 

Nadzwyczajna "chałupa w Alfredówce". Jest jak Machu Picchu

     Muzeum Bombki Choinkowej nie jest jedynym muzeum na tym terenie. Dziedzictwo Nowej Dęby i tamtejszych zakładów metalowych, które słyną nie tylko z produkcji żelazek, lecz także pracują na przykład nad prototypami szalonych pojazdów, zachowuje Muzeum Opowieści. Mieści się w starej, odremontowanej szkole w pobliskim Rozalinie. Muzeum to nie obiekty czy gabloty, a zbiór żywy: nagrań audio i audiowizualnych, które zawierają historie nowodębskich zakładów. Znajdziecie tam archiwalne materiały prasowe, plakaty, widokówki, fragmenty polskich kronik filmowych oraz wszelkie inne nagrania i zdjęcia - wspomnienia z Nowej Dęby.

Muzeum to także, a może przede wszystkim, wspaniali, zaangażowani ludzie - tacy jak między innymi Marcin Kurnik i Robert Wilk, którzy organizują tam niezapomniane, kameralne koncerty. Jeśli chcecie posłuchać islandzkiej balladowej nowej fali lub voodu bluesa z pogranicza Polski i Ukrainy, Muzeum Opowieści to właściwy adres. Sprawdźcie koniecznie rozkład jazdy muzeum na Facebooku, jeśli będziecie się tam wybierać.

Marcin Kurnik odpowiedzialny jest jeszcze za jedną niezwykłą inicjatywę, która może was zainteresować, jeśli będziecie planować podróż w tamte rejony. "Dobre miejsce: eko, wege, slow" w Alfredówce to najfajniejsza lokalna agroturystyka. Marcin i jego partnerka Asia śmieją się, że to co prawda "dom z bali po dziadkach z mocą przyciągania, ale dla nas coś jak czakram, jak Góra Kajlas w Tybecie i Machu Picchu w Peru, prawdziwie Dobre Miejsce, choć dla większości ludzi po prostu chałupa w Alfredówce".

 

     Co jednak ważne, owa gościnna i przepiękna chałupa znajduje się obok serca regionu lasowiackiego i niesamowitych przyrodniczo stawów, które - oprócz tego, że obfite w ryby, z których potraw spróbujecie w lokalnej restauracji "Dębianka" w Nowej Dębie (karp, karp, głównie karp!) - to jeszcze są gratką dla wszystkich, którzy kochają obserwować ptaki. Wiele z nich to gatunki bardzo rzadko występujące na terenie Polski: bielik, orzeł przedni, orlik krzykliwy, kormoran, czapla siwa i czapla purpurowa, rybołów, perkoz, bocian czarny. Występują również tak cenne gatunki ptaków, jak: wąsatka, zielonka, rybitwa zwyczajna, sieweczka obrożna, batalion, bekasik i kulik wielki. Najpiękniejsze są jednak żurawie i całe jezioro aż białe od łabędzi. 

 

"Ludzie lasu" w Nowej Dębie

     Nie słyszeliście nigdy o Lasowiakach? To prawdziwi "ludzie lasu" z naszych terenów, czyli Równiny Tarnobrzeskiej i Płaskowyżu Kolbuszowskiego. Lasowiacy i Borowiacy Sandomierscy przez niektórych etnografów, ze względu na puszczański charakter osadnictwa, zaliczani są do szeroko ujmowanej grupy Sandomierzan. Lasowiacy zajmowali się głównie wyrębem drewna, bartnictwem, wypalaniem węgla drzewnego, myślistwem i zbieractwem (miejscowe lasy są superbogate w jagody i grzyby!). Mieli swoją kulturę muzyczną, podtrzymywaną nadal przez lokalne zespoły, i tradycyjny ubiór oraz haft. Klasycznych lasowiackich potraw, np. "hopci lasowiackich", czyli naszych grzybowych gołąbków z kaszą, spróbujecie na razie niestety tylko na lokalnych festynach. Jednak w lokalnym sklepie dostaniecie prawdziwy twaróg lasowiacki - przepyszny produkt, który warto zabrać ze sobą jako kulinarną pamiątkę.

 

     Jeśli do Nowej Dęby i w okolice wybierzecie się w okresie świątecznym, to pamiętajcie, że Lasowiacy znani są z miksowania zwyczajów, które wywodzą się z tradycji kościelnej z pogańskimi. W niektórych wsiach i domostwach nadal kultywuje się śmiecenie po obejściu słomą i wnoszenie sprzętów gospodarczych na dach w okresie Bożego Narodzenia, czyli zimowego przesilenia. 

     A jak zajedziecie do nas na Nowy Rok i święto Trzech Króli, możecie trafić na chodzących "po scodrokach". Niegdyś każda lasowiacka gospodyni spodziewała się dzieci z kolędą i musiała wcześniej upiec ciasto w kształcie rogali, które zwane są też szczodrakami. Bogatsza "piekła całe cubate niece, żeby mieć do obdzielenia, bo to jedne wysły, a drugie lazły".

Aż w końcu muszę docenić to, co tu najpiękniejsze: przyrodę. Nazwa Nowa Dęba pochodzi oczywiście od dębów, które w tej części Puszczy Sandomierskiej występują akurat w pięknej odmianie bezszypułkowej. Do lasu w Nowej Dębie nie trzeba wchodzić, tak naprawdę cała Dęba albo do lasu przylega, albo las - w postaci dwóch parków i drzew na skwerach czy trawnikach, oraz pomimo betonozy - w nią wrasta. Wygląda na to, że czuwają nad tym Lasowiacy...

 

Agnieszka Kozak

Źródło: podroze.gazeta.pl

 

RL/MM

 

Lista aktualności